Dzwoni komórka. Hm dziwny numer, zagraniczny jakiś… Nie odbieram; co mi tu będą w jakimś niechrześcijańskim języku gadać!
Znów dzwoni. Odbierz, to na pewno coś ważnego! – mówi moje Słonko. Dobra, odbiorę, z kobietą kłócić się nie wypada.
– Czy to pan Dybowski?
– Taaaak…
– Witam pana. Nazywam się Adam Zausznica.
Chwila ciszy… szybkie myślenie… eee, to chyba niemożliwe! A może…?
– TEN Zausznica? pytam.
– Tak, proszę pana, to ja napisałem Naukę o barwie.
Nauka o barwie! Książka wszechczasów, legendarna już, zawierająca całą wiedzę ludzkości w tym zakresie. Omawiająca zagadnienie z diametralnie różnych punktów widzenia – matematyczno-fizycznego, biologicznego i psychologicznego. Wydana w roku 1959 nic nie straciła aktualności. Autor przewidział w niej rzeczy, które zostały udowodnione wiele lat później. Amerykanie korzystali z tej wiedzy przy opracowywaniu niektórych programów NASA. Sama bibliografia liczy 472 pozycje w kilku językach! Czyli autor musiał je wszystkie przeczytać!
Popularyzowałem tę książkę w Internecie, pisząc:
„Jedyna, wydana w Polsce książka dogłębnie analizująca pojęcie barwy – od właściwości, poprzez kolorymetrię, analizę w świetle nauk biologicznych, percepcję, systematykę do problemów w życiu praktycznym. 620 stron olbrzymiej, zdobywanej latami wiedzy; sama bibliografia liczy 472 pozycje, wydane w kilku językach! Trudno w kilku słowach streścić zawartość tej książki. Bez przesady można powiedzieć, że zawiera się w niej skrótowo opisana cała wiedza ludzkości na temat barw. Książka ta powinna być obowiązkową lekturą dla każdej osoby stykającej się z problemami barwy – fotografa czy plastyka, skanerzysty, grafika, projektanta itp.”
I teraz, ten Geniusz, dzwoni do mnie, tak po prostu! I jeszcze mówi: – „wie pan, ja tę książkę napisałem hobbystycznie, bo zawodowo zajmuję się zupełnie czym innym”. To zresztą było przyczyną kłopotów, bo nikt nie chciał tej książki wydać. Pytano czym się autor zajmuje, jakie ma doświadczenie w tej dziedzinie, czy jest pracownikiem naukowym itp. Słysząc, że nie zajmuje się tym zawodowo, odmawiano przyjęcia do druku.
„W końcu trafiłem do profesora Melanowskiego, który przeczytał tę książkę i wystawił jej krótką recenzję – trzy, cztery zdania. I na jej podstawie książkę tę wydał natychmiast Państwowy Instytut Wydawniczy. A pan, panie Czarku, pisząc o tej książce w Internecie, pisze właśnie to, co kiedyś profesor Melanowski, tylko innymi słowami. Musimy się spotkać. Ja mam 99 lat i do pana nie przyjadę, ale zapraszam pana do siebie. Mieszkam w Monte Carlo. Przyślę panu bilety lotnicze, hotel będzie opłacony.”
Niestety, zawirowania nie pozwalały wyjechać. 30 września 2011 r. pan Zausznica zadzwonił po raz kolejny.
– Panie Czarku, ja mam już sto lat, ja na pana dłużej czekać nie mogę. Proszę przyjechać między 10 a 20 października. Oczywiście z osobą towarzyszącą.
Cóż robić… Takiemu życzeniu się nie odmawia. Słonko, jedziemy!